|
O Wikipedyście
|
|
|
|
Ten wikipedysta urodził się pod znakiem Koziorożca.
|
|
|
|
Tego użytkownika możesz zastać na GG. Jego numer to 2560890.
|
|
|
|
Ten użytkownik studiuje na Politechnice Białostockiej.
|
|
|
|
Ten użytkownik studiuje w Studium Psychologii Psychotronicznej
|
|
|
Wieża Umiejętności
|
|
|
|
Ten użytkownik wie, jak działa system Linux.
|
|
| inf
|
Ten wikipedysta zna terminologię stosowaną w informatyce.
|
|
| web
|
Ten wikipedysta potrafi tworzyć strony WWW.
|
|
| HTML
|
Ten użytkownik posiada wiedzę z zakresu języka HTML.
|
|
| php
|
Ten użytkownik posiada wiedzę z zakresu języka PHP.
|
|
| C++
|
C++ jest językiem ojczystym tego użytkownika.
|
|
| Java
|
Ten użytkownik posiada wiedzę z zakresu języka Java.
|
|
| C#
|
Ten użytkownik posiada wiedzę z zakresu języka C#.
|
|
|
Więcej o Wikipedyście
|
|
|
|
|
|
|
|
Ten wikipedysta lubi grać w szachy.
|
|
|
Ten użytkownik bardzo lubi koty.
|
|
| (:
|
Ten użytkownik ma beznadziejne poczucie humoru i jest szurnięty.
|
|
|
Ten użytkownik bardzo lubi czytać.
|
|
|
|
|
Ten użytkownik używa przeglądarki Firefox.
|
|
|
|
| Wieża Babel
|
|
|
|
|
|
|
Według mnie, największą odwagą jest życie w stanie zadowolenia. Smutek to ogromne tchórzostwo. Do tego, aby zostać nieszczęśliwym, nic nie jest potrzebne. Każdy tchórz, każdy głupiec może się tak czuć. Każdy potrafi być nieszczęśliwy. Ale do poczucia błogości potrzebna jest ogromna odwaga - żeby ją poczuć, trzeba nad sobą popracować.
Osho, Odwaga. Radość niebezpiecznego życia
Wtedy Almitra zabrała głos jeszcze raz – tak pytając:
-Cóż powiesz mistrzu o małżeństwie?
A on rzekł:
-(...) gdy dni wasze rozproszą białe skrzydła śmierci, wciąż będziecie złączeni. A w cichej pamięci Najwyższego także razem zostaniecie. Ale bądźcie z sobą tak, aby we wspólności trwał zawsze oddech przestrzeni. Niech między wami tańczy wiatr Niebios. Kochajcie się wzajem, lecz nie przemieniajcie miłości w więzy niewoli. Dotykajcie brzegów dusz waszych jako morze swobodne. Puchary wzajemnie sobie napełniajcie, ale z jednego pucharu nie pijcie. Dzielcie się wzajem chlebem, ale nie pożywiajcie się z jednej kromki. Śpiewajcie i tańczcie razem i oddawajcie się wspólnie radości, ale pozwólcie sobie również na samotność.
Bo choć oddzielnie od siebie, struny lutni drżą pieśnią jednaką.
Oddajcie sobie serca, ale nie zawłaszczajcie ich. Bo tylko dłoń Życia pomieścić może serca wasze. Bądźcie przy sobie, ale nie nazbyt blisko. Przecież i kolumny świątyń stoją w oddzieleniu, a dąb i cyprys nie rosną wzajem w drugiego cieniu.
-Zaczerpnięte z "Prorok" Khalil Gibran
W pewnym mieście wszyscy byli zdrowi i szczęśliwi. Każdy z jego mieszkańców rozdawał innym coś, czego coraz bardziej przybywało. Wszyscy swobodnie obdarowywali się Ciepłym i Puchatym wiedząc, że nigdy go nie zabraknie.
Matki dawały Ciepłe i Puchate dzieciom, kiedy wracały do domu; żony i mężowie wręczali je sobie na powitanie, po powrocie z pracy, przed snem; nauczyciele rozdawali w szkole, sąsiedzi na ulicy i w sklepie, znajomi przy każdym spotkaniu; nawet groźny szef w pracy nierzadko sięgał do swojego woreczka z Ciepłym i Puchatym. Nikt tam nie chorował i nie umierał, a szczęście i radość mieszkały we wszystkich rodzinach.
Pewnego dnia do miasta sprowadziła się zła czarownica, która żyła ze sprzedawania ludziom leków i zaklęć przeciw różnym chorobom i nieszczęściom. Szybko zrozumiała, że nic tu nie zarobi, więc postanowiła działać. Poszła do jednej młodej kobiety i w najgłębszej tajemnicy powiedziała jej, żeby nie szafowała zbytnio swoim Ciepłym i Puchatym, bo się skończy, i żeby uprzedziła o tym swoich bliskich. Kobieta schowała swój woreczek głęboko na dno szafy i do tego samego namówiła męża i dzieci. Stopniowo wiadomość rozeszła się po całym mieście, ludzie poukrywali Ciepłe i Puchate, gdzie kto mógł. Wkrótce zaczęły się tam szerzyć choroby i nieszczęścia, coraz więcej ludzi zaczęło umierać.
Czarownica z początku cieszyła się bardzo: drzwi jej domu na dalekim przedmieściu nie zamykały się. Lecz wkrótce wyszło na jaw, że jej specyfiki nie pomagają i ludzie przychodzili coraz rzadziej. Zaczęła więc sprzedawać Zimne i Kolczaste, co trochę pomagało, bo przecież był to-wprawdzie nie najlepszy-ale zawsze jakiś kontakt. Już nie umierali tak szybko, jednak ich życie toczyło się wśród chorób i nieszczęść.
I byłoby tak może do dziś, gdyby do miasta nie przyjechała pewna kobieta, która nie znała argumentów czarownicy. Zgodnie ze swoimi zwyczajami zaczęła całymi garściami obdzielać Ciepłym i Puchatym dzieci i sąsiadów. Z początku ludzie dziwili się i nawet nie bardzo chcieli przyjmować- bali się, że będą musieli oddać. Ale kto by tam upilnował dzieci ! Brały, cieszyły się i kiedyś jedno z drugim powyciągały ze schowków swoje woreczki i znów, jak dawniej zaczęły rozdawać.
Jeszcze nie wiemy, czym się skończy ta bajka. Jak będzie dalej, zależy od Ciebie.
Przyszedłem do ciebie, mistrzu, bo mam ogromny osobisty problem. Czuję się tak mało dowartościowany, że wpadłem w depresję i nic mi się nie chce robić. Wszyscy mną pomiatają. Ciągle słyszę, że do niczego się nie nadaję, że nic mi dobrze nie wychodzi, że nic nie potrafię i jestem beznadziejny. Jak mam postępować, żeby to zmienić? Co mam zrobić, żeby ludzie mnie szanowali? – użalał się uczeń – Mówiłeś mi, że jestem zdolny i mądry, że będę „kimś”, ale to okazało się kłamstwem.
Mistrz był czymś wyraźnie zajęty i nie patrząc na niego, powiedział:
- Daj mi dzisiaj spokój, młodzieńcze. Jestem bardzo zajęty swoimi sprawami i nie mogę ci pomoc. Najpierw muszę dać sobie radę z własnym problemem.
-No, widzisz, ty też mnie ignorujesz – zauważył uczeń.
-Przyjdź może trochę później… - zastanowił się mistrz i dodał: – A może zechciałbyś mi pomóc? Mógłbym wtedy szybciej rozwiązać swój problem, i zająłbym się twoją sprawą
-Oczywiście, mistrzu – niepewnie odpowiedział młodzieniec obawiając się, że nie podoła zadaniu, a jednocześnie czując ponowne odrzucenie z powodu odsunięcia jego potrzeb na później.
- Mam do spłacenia dług. Do jutra muszę oddać jednego dukata –ciągnął dalej mistrz – a nie mam pieniędzy. To jest mój problem.
-Ja też nie mam i ci nie pożyczę – wtrącił szybko uczeń.
-No cóż, trudno. Ale możesz mi pomóc inaczej – powiedział mędrzec. Zdjął przy tym pierścień z małego palca lewej dłoni i podał go młodzieńcowi, mówiąc: - Weź konia ze stajni i pojedź na targ. Sprzedaj ten pierścień. Pamiętaj jednak, abyś wytargował za niego możliwie jak najwięcej, i nie zgadzaj się na cenę poniżej jednego dukata. Tyle tylko mam oddać. Jedź i szybko wracaj z pieniędzmi.
Młodzieniec wziął pierścień, wskoczył na konia i pojechał na targ. Sprawa była tak prosta, że dziwiło go, iż mistrz nie może sobie z tym poradzić.
Na targu od razu zaczął oferować pierścień przy pierwszym napotkanym straganie. Handlarz patrzył i słuchał z zainteresowaniem do momentu, gdy uczeń wymienił cenę. Wtedy machnął lekceważąco ręką i odesłał go dalej. Inni kupcy reagowali podobnie. Kiedy tylko dowiadywali się, że chce sprzedać pierścień za dukata, wybuchali śmiechem, a niektórzy odchodzili. Najwięcej, ile młodzieniec mógł uzyskać to dwadzieścia pięć miedziaków.
Pewien stary kupiec, zapewne z litości, był na tyle miły, że podjął się trudu wyjaśnienia mu, iż jeden dukat ma o wiele większą wartość niż jego pierścień. Ale kończąc swój wywód, też się uśmiechał. Ktoś inny chcąc mu pomóc, zaoferował jednego srebrnika i worek ryżu, jednak młodzieniec, pamiętając pouczenia mistrza, nie przyjął oferowanej zapłaty. W miarę upływu czasu był coraz bardziej załamany. Zadanie wydało się nie do wykonania.
Zaproponował kupno pierścienia chyba ponad stu kupcom, ale na nic. Przygnębiony i zupełnie załamany swoim niepowodzeniem wsiadł na konia i odjechał. Dużo by dał za to, aby móc ofiarować mistrzowi dukata i uwolnić go od jego zmartwienia. Wtedy mógłby otrzymać radę i pomoc dla siebie. Podjechał pod chatę i wszedł do środka.
Mistrzu – powiedział – przykro mi bardzo, ale nie zdołałem uzyskać za pierścień żądanej przez ciebie sumy. Odwiedziłem prawie stu handlarzy i kupców. Najwięcej co mi oferowano, nie przekraczało wartości dwóch czy trzech srebrników. Ale wiesz co? Stopniowo traciłem zapał i nie przekonywałem kupców wystarczająco dobrze. Przecież to nie jest uczciwe i wręcz niemoralne. Jak można kogoś oszukiwać i żądać tak dużo? Mówić, że pierścień jest wart więcej, żądać za niego całego dukata, skoro wszyscy uważają inaczej?
-To co powiedziałeś, jest bardzo mądre i bardzo ważne, młody przyjacielu – odparł mistrz, uśmiechając się. – Rzeczywiście, powinniśmy najpierw poznać prawdziwą wartość pierścienia. Wsiądź jeszcze raz na konia i pojedź do starego jubilera na końcu miasta. Nikt lepiej niż on nie wyceni pierścienia. Powiedz, że ja cię przysyłam i że chcę sprzedać ten pierścień. Zapytaj go, ile jest wart i ile ci może zapłacić. Ale nie zważaj na jego propozycję kupna. Wróć z powrotem z pierścieniem.
Młodzieniec, bardzo niechętnie wsiadł z powrotem na konia i pojechał. Stary jubiler starannie badał klejnot w świetle oliwnej lampy, patrzył na niego przez lupę, ważył pierścień na wadze i coś liczył na kartce papieru. Odłożył lupę i powiedział: -Młodzieńcze, powiedz mistrzowi, że jeśli zależy mu na tym, abym od razu kupił pierścień, to nie mogę dać mu więcej jak siedemdziesiąt osiem dukatów.
-Siedemdziesiąt osiem dukatów?! – wykrzyknął młodzieniec, nie mogąc opanować zdziwienia. Reakcję tę jubiler chyba źle odczytał, bo szybko dodał:
-Tak, wiem że to mało. Z czasem moglibyśmy znaleźć dobrego kupca i dostać za niego około dziewięćdziesięciu… stu – poprawił się – dukatów. No, ale jeśli to pilne, to dzisiaj tylko tyle.
Młodzieniec był rozentuzjazmowany. Pędził na łeb na szyję do mistrza, by podzielić się z nim dobrą nowiną.
-Usiądź – powiedział spokojnie mistrz, wysłuchawszy go najpierw uważnie i ponownie nasuwając pierścień na mały palec lewej dłoni. –Ty również jesteś jak ten pierścień.
-Zaczerpnięte z "Bajki Chińskie" Zbigniewa Królickiego
Jesteś skarbem, cennym klejnotem, jedynym w swoim rodzaju. Twoją wartość może oszacować tylko prawdziwy ekspert. Dlaczego wymagasz od życia, aby twą prawdziwą wartość odkrył obojętnie kto? Dlaczego budujesz własną wartość na podstawie opinii kogoś, kto się na tym nie zna? Pamiętaj, zawsze szukaj eksperta.